Bogaci u siebie o lokalnej inicjatywie ochrony i popularyzacji własnego dziedzictwa kulturowego

Małgorzata Kiereś
Muzeum Beskidzkie Wisła
Bogaci u siebie o lokalnej inicjatywie ochrony i popularyzacji własnego dziedzictwa kulturowego
Czas, przyjaciel przemijania, gna nieubłaganie do przodu, nie potrzebuje przystanku, nie odczuwa zmęczenia, jest zawsze ten sam, odmierzany wschodami i zachodami słońca, skrupulatnie, co do tysięcznej sekundy. Oto jego fenomen. Wpisuje się i nasze życie w jego rytm i czas niewielkiej chwili na ziemi. W karpackich społecznościach podstawą ludowego dziedzictwa było zdaniem Kazimierza Dobrowolskiego: istnienie gospodarstwa rolnego, zasiedziałość rodów, patriarchalny ustrój rodziny, silna władza ojca, ścisłe współżycie kilku generacji anonimowość twórców, autorytet ludzi starszych, rola wierzeń i praktyk, silna więź społeczna. Istniały w nim swoiste narzędzia transmisji społecznej, takie jak pokaz i ustne pouczenie. Wyraźnie zarysowana kultura ludowa była logiczna, przemawiała własnym słowem, językiem, gestem, znakiem. Jej wielkim bogactwem było zróżnicowanie powstałe wskutek uwarunkowań geograficzno-osadniczych i historycznych. które do dziś uwidacznia się w wielu dziedzinach życia społecznego. Bez wątpienia nadal karpackie społeczności podkreślają własną odrębność kulturową, która trwa niezależnie od wielu wpływających na przestrzeni lat czynników na jej kulturowe oblicze.
Dziś w obliczu silnego wpływu kultury globalnej i gwałtownego rozwoju technologii, zwłaszcza informatycznej i elektronicznej, które w stopniu nieprawdopodobnym zmieniły nasz świat i społeczeństwo zatrzymywanie własnych osobliwości i kulturowego dziedzictwa staje się rzeczą priorytetową. Toteż w ramach wielu nowych sposobów i możliwości finansowego wparcia lokalnych działań korzysta się z wielu propozycji projektów wzmacniania finansowo pomysłów, co sprzyja realizacji wielu lokalnych kreatywnych pomysłów, które różnymi sposobami i metodami zatrzymują lokalne kulturowe oblicze wybranych elementów kultury.
W wielu miejscowościach są to wartości budownictwa, ważne miejsca historyczne, czy niepowtarzalna twórczość człowieka, który wydobywa z tradycji piękne dźwięki rzeźby, poezji czy muzyki. Muzeum Beskidzkie im. A. Podżorskiego w Wiśle podjęło się stworzenia miejsca edukacyjnego, które w nowej formie „żywych lekcji tradycji” .
Realizowane są w powstałej w 2010 roku przy Muzeum Beskidzkim w Wiśle niewielkiej Enklawie Budownictwa Drewnianego. zrealizowanej koło Muzeum Beskidzkiego im.A. Podżorskiego w Wiśle. Beneficjentem - Inwestorem był Powiat Cieszyński jako jednostka samorządu terytorialnego a Instytucja Zarządzająca to Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego, który podjął się budowy enklawy budownictwa drewnianego Beskidu Śląskiego przy Muzeum Beskidzkim im. A. Podżorskiego w Wiśle wraz z remontem już istniejącego budynku Muzeum. Beneficjentem pośrednim było Muzeum Beskidzkie im. Andrzeja Podżorskiego w Wiśle będące oddziałem Muzeum Śląska Cieszyńskiego w Cieszynie oraz mieszkańcy Powiatu Cieszyńskiego i Wisły, turyści odwiedzający Wisłę i okolice, twórcy ludowi, stowarzyszenia ludowe, zespoły folklorystyczne oraz sektor przedsiębiorstw związany z obsługą ruchu turystycznego.
Celem ogólnym projektu było zachowanie dla przyszłych pokoleń dziedzictwa kulturowego oraz wzrost rozpoznawalności oferty kulturalnej regionu; a celami bezpośrednimi są wzmocnienie funkcji kulturalnych Muzeum w Wiśle poprzez prezentację turystom tradycji górali śląskich.
Przedmiotowe Studium Wykonalności sporządzono zgodnie z „Wytycznymi opracowania Studiów Wykonalności do projektów z zakresu kultury w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2007-2013”.
W stworzonej enklawie realizowano kolejne projekty przybliżające ta ideę żywych lekcji tradycji. W roku 2012 odbyły się spotkania z kulturą i tradycja Górali śląskich na pograniczu polsko-czeski, w roku 2013 spotkania z tradycja na pograniczu polsko-słowackim natomiast w kolejnych latach odbywał się cykl żywych lekcji tradycji jako forma zachowania dziedzictwa kulturowego na pograniczu polsko czeski.
Wejście do wnętrza tej żywej góralskiej chałupy pozwoli nam przekonać się, że wszystko – nawet najprostszy element czy znak – ma tu ogromne znaczenie, a sam dom staje się synonimem wszystkiego, co najważniejsze. Ojcowski dom mieści w sobie zarówno tę jak najbardziej konkretną przestrzeń i codzienne składniki góralskiego życia, jak i ogarniające to życie ramy moralności, filozofii życia – cały system wartości. Ważne i obowiązujące staje się jedynie to, co beskidzki góral otrzymał w rodzinnym domu: od codziennego stroju poprzez język, zwyczaje obowiązujące przy pracy i świętowaniu, po umiejętność odróżniania co złe, a co dobre. To z ojcowskiego domu wywodzi się nakaz dochowania wierności własnej tradycji, świadomość swej tożsamości i duma z niej. Z nim wiąże się poczucie bezpieczeństwa, obowiązek szacunku wobec ludzi – i tych współczesnych, i całych pokoleń żyjących tu wcześniej. Zatem słowami wiersza Władysława Młynka z Nawsia
Witejcie w tej chałupce
z szyndziołami naszych słów
ze ścianami naszych serc.
Siednijcie na sękatej ławie
a porozmyślejcie.
zapraszam więc do jednej z wielu góralskich izb, którą jest Muzeum Beskidzkie w Wiśle.
W przestrzeń tej enklawy posadzono kwiaty, które były częścią domowej zogródki jak floksy, piwonie, malwy, miodunki. Stworzona została zogródce ze ziołami, w której rosną tutejsze zioła. Posadzono w niej bałuszankę, tj rodzaj mięty od bólu żołądka. Na chore uszy rośnie tu chromotrzask, który smażono na maśle Zasadzono jeżyny, których listki służyły do płukania chorego gardła. Dziko rosnące bratki podawano młodym dziewczynom na przeczyszczenie krwi. Rośnie tu również mniszek lekarski czyli moiczki, które były od krzypoty dlo dzieci ale i na nerwy chłopów. Znajdziecie tu również babkę zwyczajną nazywanej tu –pobabczok . Wszelkie przecięcia nożem, ukłucia i rany otwarte leczono poprzez przyłożenie na świeżą ranę Rośnie tu dziurawiec, z którego herbata działa przy wielu dolegliwościach przewodu pokarmowego wątroby a także dróg oddechowych. Macierzankę stosowano zewnętrznie jako okłady do przemywania ran. Na wiosnę zbierano dużo podbiału czyli tutejszej podbieliny . Warzyli herbatę z kwiatów podbiału n jak dzieciska krzypały. Zalecano ja także przy astmie. Wierzono tu w niezwykłą moc pokrzywy, tego zielska to dycki było moc w doma uzbierane, była na wzmocniyni, na kości, na krew, na włosy , na siłę. Również polny rumianek tzw. kamelki musiały być w izbie pod ręką. Napar z rumianku posiada silne działanie przeciw zapalne, używany bywał zewnętrznie i wewnętrznie, zwłaszcza w zaburzeniach żołądkowych . Potrzebny był przy smażeniu papinka dla niemowląt. Rośnie tu także melisa, która kojąco działa na system nerwowy człowieka. Jedną z części tej enklawy przeznaczono pod zasiew lnu, owsa, jęczmienia i żyta. Co roku w części gospodarczej sadzone są ziemniaki i karpiele.
Kolybę jako miejsce dla pasterzy otaczają zioła , które używał owczorz na sałaszu. Budowano ją w prosty sposób. Na dwóch sochach wbitych w ziemię kładziono drąg i o taką konstrukcję opierano z obu stron darte deski . W ten sposób powstała kolyba z dwuspadowym dachem opartym o ziemię. Dwuspadowy dach kryty był szyndziołem tj. gontem . Zrąb kolyby –tj. ściany tworzą w ilości od 3-4 belki, najczęściej okrąglaki.
W stworzonej kolybie w okresie lata baca prezentuje dla przybyłych gości, turystów i przyjezdnych sposób wyrobu sera owczego. U górali był to bunc/ bundz/ czyli ser owczy zrobiony tylko z mleka owczego, podgrzewano dodając do niego odrobinę suszonego żołądka z cielęcia nazywano to podpuszczką, która przyśpieszała proces fermentowania mleka /wyrzuca skrzepy serowe/ i powstawał owczy ser- bundz, bunc. . Spożywano go na słodko lub z dodatkiem soli. Wyrabiano go w kształcie okrągłego bochenka chleba i tak też nazywano- góralskim chlebem. Nie należy go mylić z serem klaganym wytwarzanym z mleka krowiego. Po okresie leżakowania u górali śląskich i żywieckich robiono bryndzę. Powstaje ona z buncu, który rozdrabnia się /nawet mielono go na maszynce/ i przyprawiano solą.
Serwatkę spod sera owczego nazywano mulkóm lub żyncicóm. Podgrzewa się ją w kotle, miesza i bardzo pilnuje, aby się nie przypaliła. Kiedy zaczyna się warziyć nie wolno jej już mieszać i wtedy owczor lub baca przelewa ją dużą drewnianą łyżką około 100 razy do wystudzenia. Takie przyrządzanie żętycy do picia to szacunek dla przodków, którzy tą ciężką pracę nadal do dzisiaj wykonują celem uzyskania jej dawnego smaku.
Obok sera i żętycy (serwatka spod sera owczego) owce dostarczały wełnę, która jest . przedmiotem wielu żywych lekcji i zajęć z dziećmi i młodzieżą jako, że do dziś tylko starszemu pokoleniu znany jest domowy sposób obróbki wełny owczej. Prezentowana jest obróbka wełny, przędzenie na kołowrotku oraz wyrób góralskich kopyc. (skarpet). To również lekcja poznawania dawnego nazewnictwa elementów tej pracy jak i narzędzi pracy jak np. kołowrotek , który posiada presek, falfkę, pióro, pachołek, Szłapkę, kółko, sznur i stojak.
Nadrzędnym celem spotkań - Lata z tradycją i kulturą Górali Śląskich- jest pokazanie, spopularyzowanie i przybliżenie najpiękniejszych wartości góralskiej kultury, która nadal zachowuje wiele tradycyjnych wartości.
Lato spotkań rozpoczynały zielonoświątkowe tradycje Beskidu Śląskiego, które skumulowane są wokół zwyczaju smażenia jajecznicy.
Wiosenne spotkanie przy ognisku. Smażenie jajecznicy. Z tej okazji przystrajano odrzwia i futryny okien gałęziami drzew iglastych. Całość obrzędowości tego czasu skupiona była wokół funkcji ognia, zielonej gałęzi i jajka Był to czas sąsiedzkich spotkań, odwiedzin krewnych, znajomych rodziny, którzy zbierają się w koło wspólnego ogniska, na którym smaży się jajecznicę zachowując charakter świąteczny. Tradycja nakazuje, aby nie jeść jajecznicy łyżką, tylko nałożyć ją na kromkę chleba i zjadać ją z chlebem. Wszystkim spotkaniom towarzyszyła żywa muzyka w wykonaniu współczesnych multiinstrumentalistów jak Zbigniew Wałach z Istebnej, a także wiele zaproszonych góralskich kapel „Wałasi”, „Ochodzita”, „Zwyrtni, Rajwach, Jetelinka.”. Kolejne spotkanie promocyjne wartości regionalnej kultury skupiło się wokół tradycyjnego pożywienie czyli jedzynio lub strawy, które było tu prezentowane wraz z zachowaniem podziału na posiłki każdowe tj. codzienne te, które wypełniały świąteczny dzień. Swaczynę spożywano podczas pracy w polu. Był to chleb posmarowany masłem, ser rozrobiony ze śmietaną i posypany szczypiorkiem. Bezpośrednio w polu w ogniu pieczono ziemniaki (pieczoki). Niekiedy spożywano je z masłem i solą. Z kolei przy koszeniu siana i zbóż częstowano koszących dla ugaszenia pragnienia kiszką tj. kwaśnym mlekiem, a także cmerem, tj. maślanką. które w okresie lata przechowywano w glinianym póncloku . Pragnienie gaszono także wodą źródlaną. Mleko i maślankę spożywano często w okresie lata na kolację. z dodatkiem ugotowanych ziemniaków. Podczas żniw w polu spożywano upieczony z mąki reżnej buchciok, kołocz z borówkami oraz herbatę z zielin. W codzienny powszechny dzień posiłki najczęściej spożywano trzy razy dziennie w domu na stolicy , tj. na ławie koło pieca. Na śniadanie, które podawano najczęściej jako gorące danie np. mleko z chlebem, kluski jęczmienne, krupica ze skwarkami z mlekiem, prażonki. Na obiad podawano różnego rodzaju kluski, placki ziemniaczane tzw .poleśniki, niekiedy kapustę ziemniakami. Wieczerze nie były wyszukane. Podawano nawet groch, fasolę, bób z kwaśnym mlekiem, maślankę, placki ziemniaczanne. Jedzyni to wielki dar od Boga. W najstarszej tradycji głód zaspakajano potrawami pochodzenia roślinnego, przetworami uprawianych zbóż, kapustą, nasionami roślin strączkowych, owocami drzew oraz owocami lasu. Drugą grupę stanowiły przetwory pochodzenia zwierzęcego, mleko, jego przetwory, jajka, mięso, tłuszcz. Tak było do XIX wieku kiedy sprowadzono ziemniaki, które przekształciły kuchnię góralską i wysunęły się na czoło potraw. Wiązała się z tym charakterystyczna dla ludowego pożywienia jednostajność, która wynikała z faktu, że gospodarstwa te starały się być samowystarczalne. Najbardziej rozpowszechniona mączną potrawą były gałuszki czyli kluski, strzapate, fusate, kładzione, chybane, ścikane, biołe, szulane, z dziurkóm, etc. .. Częstym pożywieniem na beskidzkiej ziemi są tzw. sztuchanki / nazywane też miyszanki/, tj. ziemniaki zmięte połączone z przyrumienioną i przysmażoną cebulką, skwarami lub przypiykanki, tj. pokrojone plasterki surowych ziemniaków okraszone przypieczoną cebulą i skwarkami spożywane zawsze z mlekiem lub kwaśnym mlekiem czyli kiszkóm. Natomiast najpowszechniejszą potrawą przyrządzaną z surowych ziemniaków startych były placki ziemniaczane. Do startych ziemniaków czyli trzycieliny dodawano łyżkę maki, szczyptę soli i pieczono je na blasze. Przyrządza się je w większości domów do dziś. Ciepłe poleśniki układano w glinianej misie.. Potrawą, którą najczęściej jadano w postne piątki był kubuś, znany tylko z terenu beskidzkiej trójwsi Na terenie Wisły ta forma trzycieliny przyprawiana solą, pieprzem, majerankiem- na ostro do potrawy nazywanej tu żebroczką. Do utartych ziemniaków sparzonych wrzącą wodą / niektórzy parzą gorącym mlekiem/ dodaje się kaszy jęczmiennej.
Lato spotkań tradycją wypełniały także żywe prezentacje tutejszego kobiecego i męskiego stroju ludowego oraz prezentacje dawnych czterech sposobów czepienia mężatki ( na klepocz, pod karkym, na spuszcz oraz na rożki). Prezentowany był strój góralski oraz kobieca odmiana stroju Cieszyńskiego ,która już od wielu lat została zaakceptowana przez tutejsze góralki.
Niezwykłą atrakcją była prezentacja archaicznej ludowej muzyki Beskidu Śląskiego, sposób wykonywania pasterskich fujarek oraz pokaz na gry na nich w wykonaniu beskidzkiego gajdosza i muzykanta Zbigniewa Wałacha.
Całośc spotkań dopełniały zapomniane dawne zwyczaj jak np.
Chodzenie z mojiczkiem który to zwyczaj na terenie Wisły występował w Poniedziałek Wielkanocny tzw. Śmiergusty Trzy dziewczynki rekrutujące się z miejscowej biedoty, ubierały się w suknię ze żywotkiem i jaklę. Zaczesywano im gładko włosy, na które kładziono wianek panny młodej mówiąc, że są zagładzone do wiónka. Środkowa nosiła biały wianek i biały fartuszek. Pozostałe dwie miały różowy wianek i fartuszek. Środkowa dziewczynka trzymała w ręce mojiczek, drzewko świerkowe ustrojone w wydmuszki i wstążki koloru czerwonego, różowego, zielonego, niebieskiego i żółtego. Na mojiczku zawieszony był dzwoneczek. Nie wchodziły do środka do domów, ale śpiewały pod oknami:
„Przyszły my tu pod wasze okienko,
coby was pocieszyć rozmiła gaździnko,
Refren:
Moiczek zielóny, pieknie przystrojony.
A w tym to tu domie piekne krowy majóm,”
Swoim przyjściem nie tylko witały wiosnę i ogłaszały światu, że Pan Zmartwychwstał Za swój piękny śpiew otrzymywały dary w postaci kilku grejcarów na zeszyty, jajka oraz ciastka.
Z cyklu dorocznej obrzędowości zaprezentowano dane formy archaicznego kolędowania dzieci oraz dorosłych, które w tradycji w odróżnieniu od poważnej atmosfery cechującej sposób bycia w dniu Bożego Narodzenia miało miejsce w dzień św. Szczepana. Był to dzień wzajemnego obfitego darzenia się „słowem” w formie życzeń. Przynosili go połaźnicy, dorośli kolędnicy pastuszkowie, kolędnicy z betlymkym.
Po kolędowaniu przychodzi czas Mięsopustu. Szczególnie ciekawe były tradycji jego trzy ostatnie dni nazywane Ostatkami. I to właśnie w ostatki się na wspólnej ostatkowej muzyce przy tradycyjnej świńskiej głowie górale beskidzcy po obu stronach Olzy.
W ramach projektu „Żywe lekcje tradycji – zachowanie wspólnego dziedzictwa kulturowego Górali Śląskich na pograniczu polsko – czeskim” dokonano rewitalizacji dawnej szkoły „u Niedźwiedzia” z roku 1891. To nowa forma dla współczesnego odbiorcy tradycji niezależnie od wieku. Przywrócenie dawnej funkcji -dawnej szkoły- stanowi ważny element atrakcji turystycznej, który jest odpowiedzią na poszukiwanie i prezentacje bogactwa, które mamy u siebie. W zrewitalizowanej szkole prowadzony jest pokaz sposobów nauczania, pisania na tabliczkach, pisania gęsim piórem maczanym w kałamarzu tekstu w miejscowej gwarze. Lekcje te połączone są z żywymi warsztatami, których uczestnicy zapoznają się z dawnym ludowym rękodziełem, rzemiosłem. Dzieci i młodzież na warsztatach poznaje dawne sposoby filcowania wełny, sposób wykonywania archaicznego haftu krzyżykowego, dawne rzemiosło, ornamentykę zdobnictwo góralskie. Działania w Enklawie Budownictwa Drewnianego oraz w wyremontowanej Chacie u Niedźwiedzia” to wyjątkowa propozycja edukacyjna, która zatrzymuje lokalnego odbiorcę, turystów z Polski oraz z za granicy. Każdy z zwiedzających może usiąść w dawnej szkole, pisać gęsim piórem tekst w archaicznej gwarze. Może również nauczyć się haftować haftem krzyżykowym, poznać motywy zdobnicze cieszyńskich żywotków.
To prawda. Jesteśmy bogaci u siebie. Potwierdza to cykl spotkań zatytułowany Żywe lekcje tradycji. Zachowanie wspólnego dziedzictwa kulturowego górali śląskich na pograniczu polsko-czeskim, który zaskakuje zwykłą autentycznością wszystkich odbiorców. Spotkania są kolejną już próbą zwrócenia uwagi, na bogactwo, które mamy pod ręką, a nie zawsze go dostrzegamy. Każde spotkanie to także symbolicznie otwarta góralska izba, w której pachnie domem. Ucztę duchową zapewniają tutejsi uzdolnienie górali, którzy przychodzą, aby z uczestnikami przy wybornych góralskich kapelach wspólnie śpiewać i tańczyć i radośnie przeżywać nie tradycyjny ale wakacyjny czas. To dla turystów, zwiedzających przygotowano okruchy tego co stanowiło ważny element góralskiego domu. Każde spotkanie ma w sobie coś najważniejszego, łączy pokolenia, ponad granicami buduje przestrzeń góralskiej wspólnoty, w której wszyscy świadomi wartości rodzimej ziemi chcą trwać. I to jest najpiękniejsze.
Zawsze to co <swoje> , było iste, wzocne stanowiło naoczne świadectwo dorobku pokoleń, było niezaprzeczalnym bogactwem własnej ziemi. Tu na ‘’ mojej ‘’ziemi wyrastała tylko ‘’moja’’ tradycja kulturowa, tu wyrastały treści, które zapisywane były codzienną pracą, opowiadały o nas, o naszym świecie, naszych osobliwościach. Tu, kultura ludowa stała się też najwspanialszym orężem walki o polskość. A zachowanie gwary dawało poczucie przynależności do Polski a wraz z nią do własnego małego regionu. Ale przede wszystkim kultura ludowa była tym co odróżniało nas od obcych nie tylko wśród Słowian czy Europejczyków ale i wśród swoich. I to było wskazówką dla mieszkańców tej ziemi ,podkreślało potrzebę wyodrębniania się w świecie, w którym dzisiaj obserwujemy coraz częściej brak miejsca na indywidum – jedna masowa kultura, tworzy świat globalną wioską. J. Szczepański, socjolog, rodem z Ustronia pisał : życie człowieka to życie wśród swoich i w sposób przez tych swoich akceptowany. Społeczność dawała poczucie bezpieczeństwa, ich uznanie nadawało sens pracy i poczynaniom, zatem żyć znaczyło postępować w sposób pozwalający się identyfikować ze wspólnotą ludzi, ziemi, przyrody, wartości i Boga. Ważność własnej odrębności podkreślało wielu poetów, pisarzy , działaczy , nawet nasz polski wieszcz Adam Mickiewicz w wierszu do Joachima Lelewela pisał:
A tak, gdzie się obrócisz , z każdej wydasz stopy ,
Żeś znad Niemna, żeś Polak, mieszkaniec Europy.
zdjęcia: archiwum Muzeum Beskidzkiego w Wiśle, Józef Michałek